Menu Zamknij

Drama o wzajemne zrozumienie

Artykuł nawiązuje do wpisu „Relacje międzyludzkie jako swoista powięź”. Z użyciem zmodyfikowanej techniki „kilku krzeseł” ma na celu osiągnąć cel, istotny dla właściwie pojmowanych relacji międzyludzkich, wzajemne zrozumienie.

Skrzynka narzędziowa

W jednym z artykułów „Stosuj te proste narzędzia mentalne” przedstawiono niektóre narzędzia pracy umysłowej i mentalnej dla rozwiązywania problemów, inspiracji do pracy twórczej, kształtowania w sposób świadomy własnej, zapożyczając termin od autora książki „Naucz się myśleć kreatywnie” Edwarda de Bono tzw. bańki logicznej.

Kolejne zaprezentowane tym artykułem narzędzie jest modyfikacją techniki „Spójrz w metalustro” opisanej przez Richarda Churches’a i Rogera Terry w książce „NLP dla nauczycieli”. Jej istotą jest nabieranie umiejętności radzenia sobie z problemami interpersonalnymi za pomocą efektywnie wykorzystywanych pozycji percepcyjnych. Innymi słowy, trzeba umieć przyjąć punkt widzenia rozmówcy, partnera życiowego, sąsiada, kontrahenta a nawet grupy zawodowej, społecznej, religijnej aby osiągać wzajemne zrozumienie, tym samym tonować złe emocje, rozwiązywać konflikty, budować wspólnotę.

Manifest o wzajemne zrozumienie

Jak jest to ważne? Gdybyśmy przyjęli manifest, wypisany tłustym drukiem w książce dr Danuty Adamskiej-Rutkowskiej pt. „Kwantowa świadomość w konwencjonalnej nauce”, że „powinniśmy nauczyć się funkcjonować dokładnie w ten sam sposób, jak komórki organizmów wielokomórkowych”, to należy zwrócić uwagę, że pomimo niespotykanej różnorodności zachowania się komórek, panuje nad nimi wzajemne zrozumienie. Organizm tak budowany, chociażby człowieka, funkcjonuje wręcz doskonale jako całość.

Oczywiście nie jest to zasługa człowieka, ale raczej tej „gliny” i „myśli konstrukcyjnej” wychodzących poza to co dla człowieka zrozumiałe i co dla niego w przeważającej części ukryte. Przynajmniej taki punkt widzenia należy przyjąć dla człowieka zanurzonego w świecie przedmiotowym, a jedynie w nikłym wymiarze dostrzegającym związki materii i ducha.

Wzajemne zrozumienie z pomocą techniki „krzeseł”

Technika „krzeseł” polega na tym, aby w sposób rzeczywisty lub jedynie mentalny ustawić krzesła, skierowane do siebie, posadzić na nich wyimaginowane osoby a następnie, siadając na kolejnych krzesłach samemu spojrzeć na sprawy „oczami” tych osób. Można też ustawić kilka krzeseł na raz, krzesło obserwatora, który przygląda się dyspucie osób, punktów widzenia, orientacji, strategii. Sposobów modyfikacji techniki może być więcej.

Spotkanie pierwsze

Na krześle siada „biegacz”. Mężczyzna fit, dobrze umięśniony, widać spędzający czas nie tylko na budowaniu kondycji, ale także dobrze wyglądających mięśni ciała. Biegnie ulicą. Po betonie. Ulicą, pomimo tego, że obok ulicy biegną chodniki. Biegnie w kierunku przeciwnym do nadjeżdżających samochodów.

Dlaczego wybiera ten sposób poruszania się?

„Asfalt jest prosty, chodnik wyłożony kostką brukową ma nierówności. Ponadto, po chodniku czasami chodzą przechodnie. Mijanie ich wybija mnie z rytmu biegu. Biegnę naprzeciw nadjeżdżających samochodów. Bezpiecznie, żaden nie wjedzie mi na plecy, widzę je.”

Kierowca jadący samochodem naprzeciw biegacza widzi go inaczej. Musi zatrzymać się, aby przepuścić samochód jadący pasem z naprzeciwka. Wyminąć. Dziwi się, że biegacz tak właśnie blokuje uprawniony ruch samochodów. Po zajęciu jego miejsca na krześle dochodzi do wniosku, że człowiek ten jest zakotwiczony w społeczności rywalizującej.

Muskularny wygląd jest atutem dającym prestiż, korzyści, które są w stanie generować. Być może uczucia zwycięstwa i dominacji, w które pozwolił się zakotwiczyć, stają się nawykiem traktowania innych w kategorii wygrany – przegrany. Kierowca spełniający wymagania niezakłócania jego ścieżki biegu staje się na chwilę ofiarą jego nawyku.

Spotkanie drugie

Na krześle siada usługodawca z branży budowlanej. Otrzymujący za swoją rzetelną i fachowo wykonaną pracę satysfakcjonujące go wynagrodzenie. Fachowiec ustala sobie hierarchię klientów. Ci, którzy zamawiają u niego większą część usług, mają większe domy i potrzeby budowlane, jednocześnie są zobligowani do większej zapłaty usługodawcy – mają pierwszeństwo. Klientów o mniejszych potrzebach, generujących mniejszy zysk, ustawicznie przesuwa w kolejce do tyłu.

Kalkulacja usługodawcy jest prosta. „Znam się na swoim fachu i jestem ceniony w swojej branży. Mam zlecenia i będę je miał. Jeśli pomniejsi klienci stracą cierpliwość i zrezygnują z mojej usługi odbije się to dla mnie mniejszą a może nawet żadną stratą.”

„Pomniejszy klient” dzwoniąc kilka razy w ciągu wydłużającego się na lata okresu wyczekiwania na usługę zauważa wyrachowany plan przedsiębiorcy. Siada na jego krześle. W kierowaniu się zyskiem, prowadząc swoją firmę nie ma nic złego, myśli. Przedsiębiorstwo zakłada się dla.. właśnie, dlaczego?

Sięga do poradników. Czyta: „celem prowadzenia firmy jest generowanie zysków”. Mowa o rentowności firmy i zyskach finansowych. Ale czyta także, że jak każda firma, otwiera się ona na potrzeby ludzkie. W przeciwnym razie nie będzie miała klientów, zysków i upadnie.

Z jego punktu widzenia, przedsiębiorca daje się mamić hierarchii wartości narzuconej przez gospodarczego Smoka. Ustalając kolejność wykonywania usług według tego, kto więcej płaci a nie według kolejności zgłaszanych potrzeb oznacza dla niego być może niekończącą się tułaczkę w kalendarzu prac fachowca. Kosztem czasu jego wyczekiwania, konieczności utrzymania gotowości finansowej realizacji przedsięwzięcia, tym samym wstrzymania innych prac, zwykłej uczciwości, której brakuje, gdy usługodawca za każdym razem kontaktu wzbudza nadzieję rychłego wykonania usługi.

Spotkanie trzecie

Na pięknie pozłacanym krześle siada dostojnik państwowy. Właśnie udzielił wywiadu, w którym informuje, że jego kraj jest za duży, zbyt potężny, aby jakaś grupa pomniejszych państw poprzez sankcje mogła dyktować mu warunki, albo to co można, a czego nie można jako kraj robić. Dlatego, jego kraj prowadzi tzw. uzasadnioną wojnę. Oczywiście uzasadnioną dla korzyści spodziewanych do uzyskania przez jego kraj.

Na krześle obok siada dziewczynka, której oprawcy wojenni, na jej oczach zgwałcili matkę a potem strzałem w głowę zabili obojga rodziców. Nie może nic powiedzieć, bo szloch i łzy płynące z jej oczu deformują jakiekolwiek słowa, które chciałaby wypowiedzieć.

Czy może usłyszeć głos dostojnika państwowego? Jest tak daleko od niej, tak daleko od spraw, których teraz doświadcza. Nie widzi go, ani nie słyszy, bo widzi i słyszy tylko swój ból. Nie potrafi nawet zadać tego pytania: „Czy ktoś, coś mówił..?”

Wielokomórkowe wzajemne zrozumienie

Gdy rozmówcy spotykają się na krzesłach razem, obserwator patrzący na nich z boku stara się ujrzeć w nich jeden, wielokomórkowy organizm, płaszczyznę w której panuje wzajemne zrozumienie. Każda komórka dba o swoją swoistą homeostazę, stan równowagi procesów w niej dziejących się dla właściwego przetrwania. Więcej, komórki dbają nawet o taką homeostazę w imię tkanek, które reprezentują.

Bo komórki według swej budowy i funkcji, które spełniają, reprezentują strukturalnie i funkcjonalnie odrębność skumulowaną jako tkanka. Jednak ta kumulacja sprowadza się w końcu w narząd, części ciała a następnie w całość organizmu, ciało człowieka.

Ale to nie jest koniec tego łańcucha. Rośliny wychwytują z gleby składniki, minerały, pierwiastki, związki, które stanowią dla człowieka pokarm. Ten trawi go i oddaje naturze, w końcu też składając jej swoje ciało. W tym niekończącym się obiegu każda część, czy duża, czy mała, szuka na poziomie, do którego dorasta, swojej, biologicznej homeostazy, względnej wewnętrznej równowagi, zasadniczego sensu życia.

Pomiędzy indywidualizmem a wspólnotą

Musi wybierać pomiędzy tym, co bliższe dobru wspólnoty a tym co dobre mniejszej całości, jej samej. To nie jest trudny wybór, jeśli nie ma sprzeczności interesów. Gdy jak namawia w książce „Sztuka negocjacji jako metoda osiągania celu” Gerard I.Nierenberg, wszystkie strony mają poczucie zwycięstwa. Poszukiwana jest równowaga działania. Może to przypominać wybór pomiędzy funkcjonalnością domu a ubiorem i nastrojem, który się „wkłada na siebie” przechadzając się po nim.

Każdy człowiek będzie miał swoją własną listę sposobów realizacji celu „homeostazy”. Będzie patrzył z własnej logicznej bańki. Nasyconej swoją duchowością, poczuciem misji i tożsamości, według wyznawanych wartości i przekonań, wybranych i wyuczonych strategii i umiejętności, mniej lub bardziej świadomych zachowań, nawyków. W końcu, z punktu widzenia otaczającego go środowiska i potencjału własnych możliwości.

Wyżej przytoczony uniwersalizm pojęć dotyczy każdej „żywej komórki”, człowieka. Ma on miejsce także w tym, że każdy człowiek ma dwie kończyny dolne, dwie kończyny górne, głowę, serce.. także w tym, że śpi w nocy a rankiem wstaje. Otwiera swoją świadomość i zaczyna skupiać się na swojej liście sposobów odnajdywania „homeostazy”. Ma swój poranek wędrującej uwagi.

Poranek wędrującej uwagi | Pasja Ruchu
Poranek wędrującej uwagi

Przykładowy system nadrzędny

Początek wrastania

Na początku kieruje swój potok mowy do najbliższych mu osób, rodziny. Wybiera może nie największą wspólnotę, ale jemu najbliższą. Potem kieruje się ku społeczności sąsiadów, grup zawodowych i spójnych zainteresowań. Każdego dnia człowiek wrasta w coś, co jest większe niż on sam. W końcu wrasta w coś co jest dla niego niepojęte. Nie można go winić za wybory, które chronią go, aby się nie zatracić.

Jednak już świadomość wrastania coraz głębszego w dobro wspólnoty, wielokomórkowego organizmu wydaje się być powinnością człowieka. Nie taką dogmatyczną, opartą na absolutyzmie wiedzy ale raczej uwzględniającej indywidualizm, niepowtarzalność każdej jednostki ludzkiej. Wszak Bóg pomieszał budowniczym wieży Babel języki, może w tym celu, aby drogą do Jego Komnat był pluralizm.

Nie ma w tym nic złego, że ludzie jednoczą się w poglądach (w misjach, tożsamościach, przekonaniach, wartościach, strategiach, zachowaniach, we wspólnym środowisku) lub separują. Może to być dla nich najlepsza ścieżka ich wrastania. Dokonują tego wyboru z poszukiwaniu równowagi działania. Człowiek w życiu wspólnotowym uczy się racjonalnego współdzielenia bańki logicznej (patrz artykuł „Stosuj te proste narzędzia mentalne!”).

We współpracy i poprzez wzajemne zrozumienie człowiek podnosi nieustannie umiejętności utrzymywania homeostazy w coraz wyższym pojmowaniu całości. Może jest nawet w stanie ogarnąć myślą działanie swoistej, społecznej powięzi. Umysł, raz rozciągnięty ponad tą miarę pojmowania bycia cząstką większej całości, nigdy nie powraca już do swoich poprzednich wymiarów.

Wzajemne zrozumienie poprzez sięganie wspólnego rdzenia

Kontemplacja tego związku poprzez działanie ma swoją słuszność. To pływanie w świecie materii, świecie przedmiotowym, jak go nazywa Johannes B.Lotz w książce „Wprowadzenie w medytację” pozwala na wzajemne zrozumienie przede wszystkim poprzez umiejętne interakcje, żeby nie powiedzieć negocjacje.

Idąc kierunkiem terminologii w/w autora, istnieje też świat bezprzedmiotowy. Taki, który przenika każdą materię i z której ta tworzy się, jak kwiaty wzrastające z nasionka. Świat wspólny całej materii, świat ducha. Uchwycenie tego świata, jego doświadczenie, choć trudne z uwagi na zaprojektowane w nas i przez nasze ciało zabezpieczenia nie poszerzania naszej świadomości dla zachowania integralności w świecie przedmiotowym, pozwala nam sięgać wspólnego rdzenia życia.

A co rodzi się ze wspólnego rdzenia, jest jak brat i siostra.

Wartość modlitwy i medytacji

Na chwilę nawet siadając w oazie spokoju, naszych niczym nie zmąconych myśli, sięgamy umysłem wartości ponadczasowych. Głębiej kontemplując nasz stan, w modlitwie, medytacji pozwalamy za sprawą jedynego instrumentu, jaki nam został dany, naszego mózgu wraz z naszym ciałem, uczestniczyć w komunikacji ducha z materią, materii z duchem.

Nasza wola, bliższa świata materii nie jest tak bardzo panującą w nas, jak wyobraźnia, szkicująca plany na subtelnym podkładzie rdzenia. Bez względu na to, czy dotyczą one życia „tu i teraz”, czy „tam i z powrotem”.

„Efekt placebo” u sportowców

Kiedyś pewien bułgarski trener zawodników podnoszenia ciężarów wpadł na pomysł zafałszowania talerzy do sztangi. Na gryfie zamocowano większe obciążenia, niż wskazywała na to budowa i opis talerzy. Zawodnicy podnosili je rutynowo w górę, pomimo, że wykraczały poza ich dotychczasowe obciążenia, a nawet możliwości. Wykonywali wysiłek w przekonaniu, że podnoszą standardowy ciężar.

Metoda na dłuższą metę się nie sprawdziła, ale pokazała, że człowiek, gdy tylko nie przeszkadza sobie sam poprzez swoje oczekiwania, przekonania i zabezpieczenia może więcej, niż mu się wydaje. Inny przykład to pokonanie w 1954 roku przez anglika Rogera Bannistera magicznej granicy 4 minut w biegu na jedną milę. Do czasu jego wyczynu uważano ją za „fizjologiczną granicę możliwości ludzkich”. Jak pisze Artur Poczwardowski w książce pod redakcją Jadwigi Kłodeckiej-Różalskiej „Przekraczanie umysłem możliwości ciała” – „Pewność siebie, wiara, że można to osiągnąć, pojawiła się również u innych lekkoatletów. W pierwszym roku po tym fakcie owa granica 4 minut została przekroczona przez 12 innych biegaczy.”

Dynamika przeżywania wiary w możliwości

Doświadczenia z obszaru sportu pokazują, że gdy tylko umysł w coś uwierzy, czegoś oczekuje z pewnością końcowego spełnienia materia zaczyna się zmieniać. Zbigniew Naglak w książce „Trening sportowy” tak to opisuje:

Kiedy sportowiec wyobraża sobie jakąś czynność, lecz jeszcze jej nie wykonuje, w jego mięśniach biorących udział w rzeczywistym wykonaniu tych ruchów powstają słabe bodźce odpowiadające im. Ze względu na małą intensywność nie wywołują one samego ruchu, lecz już określają jego strukturę, kształt, amplitudę, szybkość i intensywność oraz inne parametry.”

Trening wyobrażeniowy jest dzisiaj podstawowym narzędziem pracy wybitnych sportowców. Zaleca się rozpoczynanie go stanem relaksacji. Ważna jest umiejętna kontrola przebiegu wyobrażeń. Cele powinny być realistyczne i konkretne a proces angażować jak najwięcej zmysłów, a więc ciało. Wizualizacji muszą towarzyszyć pozytywne emocje. W przeciwnym razie ćwiczenie może przyciągać przeciwieństwo tego, o co się tak „modlimy”.

We wspomnianej książce „Przekraczanie umysłem możliwości ciała” napisano: „nasz umysł w wielu sytuacjach nie jest w stanie odróżnić tego, co rzeczywiste, od tego, co jest tylko wyobrażone.” Tak naprawdę możemy więc przekonywać nasz umysł do wszystkiego, w co może uwierzyć. On za sprawą wbudowanych w jego funkcjonalność mechanizmów już działa, na rzecz zmieniania materii, świata przedmiotowego.

Jak to działa? Opisuje to w książce „Sekret” Rhonda Byrne. Rozmówcy tej książki mówią o sukcesach i satysfakcji życia za sprawą pełnego wiary oczekiwania w przedmiot ich potrzeb i spełnienia. To warunek podstawowy dla pozytywnego wyniku działania procesu scalania się w materię tego, co duchowo już zostało wypowiedziane.

Oprócz oczekiwania graniczącego z pewnością zaistnienia, w świecie sportu dokłada się zaufanie do siebie, a tym samym do swego działania. „Wiąże się ono z obrazem samego siebie we własnej samoocenie oraz z poczuciem kompetencji w odniesieniu do określonych zadań (poczuciem osobistej skuteczności).”

Z mapą po wzajemne zrozumienie

Formowanie się tych mechanizmów przybliża także Moshe Feldenkrais w książce „Świadomość poprzez ruch”. Pokazuje on jak od momentu narodzin i pierwszego kontaktu człowieka ze światem zewnętrznym, w korze mózgowej pojawia się obraz jego samego, z kolejnymi funkcjami, które nabiera do życia. Każda nowa umiejętność np. ruchowa zmienia obraz dziecka w jego korze ruchowej. Następnie te obrazy dla różnych ludzi różnicują się, nawet wtedy, gdy wykonują te same czynności np. pisania, czytania, śpiewania..

Każdy człowiek patrzy na świat swoim niepowtarzalnym „mózgiem” (z punktu widzenia własnej „bańki logicznej”), co jest znacznym uproszczeniem, bo w pierwszej kolejności „patrzy” ciałem i sercem (patrz artykuł „Trening Bliżej Domu – przekonania i strategia”). Mózg staje się obrazem samego człowieka, ale także mapą, według której porusza się w świecie przedmiotowym. Na tej mapie powstają także rwące rzeki, wysokie góry i rozległe pustynie, przeszkody, dzięki którym mózg nie pozwala się poruszać swobodnie. Czasami dla naszego dobra, aby zabezpieczyć zdrowie ciała, innym razem niepotrzebnie blokuje wyobraźnię i stawia granice.

Z nową mapą po to, co zwinięte

Może to miał na myśli Jezus Chrystus, gdy nauczał, aby nie żyć według ciała, ale według Ducha, „A jeśli Duch was prowadzi, nie jesteście pod zakonem” (List Św. Pawła do Galacjan 5,18), czyli prawem tej mapy, która porządkuje nasz byt „tu i teraz”. Życie według Ducha wydaje się życiem wyobraźnią, w stanie relaksacji, z kontrolą wyobrażeń, celów i emocji. W radosnym i pełnym wiary oczekiwaniu dobra.

Wszystkie biblijne ewangelie apostołów opowiadają historię nakarmienia pięciu tysięcy. „Jezus podniósłszy oczy i ujrzawszy, że mnóstwo ludu przychodzi doń, rzekł do Filipa: Skąd kupimy chleba aby mieli co jeść? A mówił to, wystawiając go na próbę; sam bowiem wiedział, co miał czynić.” Gdy ilość posiadanych denarów i ilość pożywienia, jakie mieli apostołowie (5 bochenków chleba i 2 ryby) jawiły się niewystarczające zdaniem uczniów Jezusa ten rzekł, aby lud, a było go około 5 tysięcy osób, usiadł na trawie w grupach po 50-100 osób. Potem rozdawał chleb i rybę, tak, że wszyscy się nasycili.

Najpierw działa więc „zakon”, prawo mówiące, że nie można małą ilością pożywienia nakarmić tak wielkiej ilości ludzi. Potem Jezus naucza jak zejść z utartego szlaku na „mapie”. Ludzie siadają, bo na ucztę pożywienia się siada. Grupują się, tak, jak to ma miejsce podczas biesiad z jedzeniem. Wszyscy przygotowani do posiłku oczekują pokarmu. Trwa wyobrażenie uczty, w której wszyscy metodycznie będą nakarmieni.

Jakim bytem trzeba dysponować, aby wywołać takie reakcje świata materii? Na ile potrafi zejść z „mapy”, poddać się wyobraźni i działaniu ducha zwykły człowiek? To też pytanie, na ile może wrosnąć w potrzeby wspólnoty. Zrzucając z siebie, jak ci biegacze na jedną milę granicę niemożliwości. Jak ci ciężarowcy wyobrażenie nieosiągalności dla ludzkich mięśni podnoszonego ciężaru.

Spotkanie czwarte

Na krzesłach siadają kaznodzieja, naukowiec i specjalista zorientowany na ludzkie ciało. Każdy ma coś do powiedzenia a słowa płyną z ich baniek logicznych. Gdy zabierają głos, rozkładają przed sobą mapy i palcem dłoni kreślą ścieżki, którymi podążają w życiu.

Kaznodzieja, duchowny chrześcijański

Duchowny siadając na krześle ogłasza budowanie wspólnoty w oparciu o dążenie do najwyższego dobra jakim jest życie wieczne. Jest to równoznaczne z pojednaniem się człowieka z Jego Stwórcą, Bogiem. Kiedyś, ludzkie plemiona budowały swoje wspólnoty w oparciu o wartość życia, dla przetrwania osad ludzkich, unikania niebezpieczeństw i skuteczniejszej walki w obronie swojego bytu.

Wartość życia wiecznego, jako wyższej od życia doczesnego, scala ludzkość do jeszcze większej wspólnoty. Nie tylko międzyludzkiej, ale także tej z wszystko ogarniającym Bogiem. Dlatego Bóg zesłał swojego syna Jezusa Chrystusa, obraz samego siebie, byt widzialny i niewidzialny w jednym. „Zechciał bowiem (..), aby w Nim zamieszkała cała Pełnia i aby przez Niego znów pojednać wszystko ze sobą: przez Niego – i to, co na ziemi, i to, co w niebiosach (..)”, jak poucza apostoł Paweł w liście do Kolosan (1, 15-20).

Wszystkich odłamów chrześcijaństwa to prawie 2 miliardów wyznawców, czyli ok. 25% populacji ludzkiej. Kaznodzieja chrześcijański nie pozostawia żadnych wątpliwości, że jest to jedyna droga pojednania „bytów widzialnych i niewidzialnych”. Tylko odpowiednio głęboka penetracja wiary i treści nauki jego wspólnoty gwarantuje osiągnięcie celu. Taką samą postawę przyjmie każdy duchowny chrześcijański, ale także żyd, buddysta czy wyznawca islamu.

Naukowiec

Cel wspólnoty religijnej za życia nie jest nigdy osiągalny. Trzeba porzucić ten świat, aby pozyskać nowy. Wynik końcowy nie daje się w żaden sposób dla żyjących „bytem widzialnym” zweryfikować. Czy w takim razie można przyjąć myśl wyższą od myśli wspólnoty religijnej? A może przestaliśmy po ponad 2 tysiącach lat właściwie „czytać” dany nam przekaz, mapę, według której powinniśmy się poruszać?

Bo czy perspektywa pojednania bytów jest nam dzisiaj bliższa, niż była kiedyś? Dlaczego nie widzimy coraz lepiej „bytu niewidzialnego” a zasłona, która nas od niego oddziela nie staje się przezroczysta? Naukowiec, który zasiada na drugim krześle zadaje tego typu pytania. Kieruje się dociekaniem prawdy, dla niego najwyższej wyznawanej wartości.

Naukowiec nie podąża jedną ścieżką prawdy. Wyznaje pogląd, że prawdy nie można ograniczyć, ale raczej pozwolić jej ujawniać się. Dlatego naukowiec wysłucha uważnie chrześcijanina, żyda, buddystę, wyznawcę islamu. Podeprze swój pogląd wnioskowaniem na podstawie doświadczenia i dokładnej obserwacji działania ukrytego porządku rzeczy.

Niektórzy z nich będą opierać się tylko na niepodważalnych dowodach. Tego wspólnota religijna, ukierunkowana na sprawy ducha, nigdy im nie dostarczy. Inni, będą przyjmować prawdy za wiarę, aby budować logiczny i naukowo dający się uzasadniać obraz całości. Prawdę zbudowaną w całości a nie prawdy fragmentaryczne zsumowane w całość.

Wzajemne zrozumienie duchownego i naukowca

Drogi duchownego jak i naukowca są różne i wzajemnie wykluczają się. Mają jednak wiele cech wspólnych a mapę ich działania, chyba w najlepszy sposób oddać może obraz.. budowy komórki nerwowej.

Widzimy w nim aksony, wypustki osiowe, często długie i pojedyncze, oraz dendryty, liczne i rozgałęziające się obficie. Duchowny kieruje impulsy do wspólnoty ludzkiej niczym aksony od ciała komórki do zakończeń nerwowych. Pomimo, że podobnie jak aksony mają swoje mniej liczne rozgałęzienia, to jednak główny nurt przekazu impulsu jest najważniejszy.

Naukowiec w swym działaniu bardziej przypomina dendryty, odbierające impulsy do ciała neuronu z licznych ścieżek przekazu impulsów (z innych neuronów). Działanie obojga i ich współpraca wydają się być nieuniknione. Tak jak drzewo nie może wrosnąć w ziemię i nie przewrócić się za pomocą jednego korzenia, bez licznych jego rozgałęzień budujących jego stabilność, tym samym żywotność.

Ogląd całości, obejmującej zarówno działania duchownego jak i naukowca, pozwalają na ich porozumienie się na wyższym poziomie scalania. Porównując model ich współpracy do komórki nerwowej upodmiotowić możemy ich aktywności do osoby człowieka. Istoty powstałej znikąd i w niewiadomym kierunku podążającej. Ale mającej instrumenty, dzięki którym wzrastać może jej tożsamość i odnajdywać azymut do którego dąży.

Specjalista zorientowany na ludzkie ciało

Na trzecim krześle siada przedstawiciel reprezentowany przez.. ciało ludzkie. To może być każdy człowiek, także naukowiec i duchowny. Mają wspólną cechę – ciało ludzkie. Taką samą budowę, chociaż różnorodną pod względem szczegółów. Specjalista od ciała doszukuje się związków pomiędzy tym co jawne i pojmowane a tym co ukryte, i prognozowane. Traktuje ciało ludzkie, całą swoją istotę jako źródło przekazu. Może tego impulsu wędrującego od ciała komórki przez akson do innych podobnych komórek, narządów, całego organizmu, a potem wracającego przez sieć dendrytów, z powrotem do niego.

Skupia się więc na instrumencie, który gości ducha i z którego czyta powieść o sobie samym. Najwyższa wartość to komunikacja z duchem za sprawą ciała. Specjalista czyta i widzi siebie jako model konstrukcji przestrzennej, w której „wszystko wpływa na wszystko”. Nie ma w nim stałych bloków złożonych z poszczególnych niezależnych od siebie części. Pisze o tym Mary Bond w książce „Mandala świadomości ciała”. Terminem konstrukcji przestrzennej tak opisanej jest tensegracja.

Został sformułowany przez amerykańskiego architekta Buckminstera Fullera i odnosi się do integralności naprężeń osiągniętej dzięki równowadze między rozciąganiem i ściskaniem. Dla specjalistów od działania ciała ludzkiego, a szczególnie badaczy powięzi ludzkiej termin ten przyjął nazwę biotensegracji jako organizacji biologicznego, poruszającego się ciała.

Idea „wszystko wpływa na wszystko” przez sieci wzajemnych zależności i sił nie tylko charakterystycznych dla budowli architektonicznych jak rozciąganie i ściskanie, ale także tych swoistych dla organizmów żywych, przyjmuje założenie, że nie ma niezależnego od ducha ciała, tak samo jak nie ma ducha niezależnego od ciała. Chociażby miało być najsubtelniejszej natury. Bo tylko wtedy możliwe jest ich „wieczne pojednanie”. Ich związek, dzięki integralności naprężeń między nimi, stanowi o jego równowadze. Tworzy wzajemne zrozumienie.

„Pan dziedzictwem mym, moim Przeznaczeniem” (Psalm 16, Księga Psalmów)

W chmurze o wzajemne zrozumienie / Pasja Ruchu
W chmurze wzajemnego zrozumienia

Poszukiwane wzajemne zrozumienie

Cała widownia ustawiona z krzeseł..

Serwisant od kotła gazowego nie odpowiadający na telefon..

Ekspedientka w hipermarkecie „obsługująca swój zły dzień”..

Ksiądz alienujący wiernych z kościoła..

Kierowca trąbiący na pieszych, niezdecydowanych na przejście przez pasy..

Naukowiec świadczący o „prawdzie” istotnej dla rozszalałych produktów gospodarczego Smoka..

Lekarz czerpiący zyski z choroby..

Przedsiębiorca podnoszący cenę dla dodatkowego zysku..

Sputynizowany, czyli każdy, kto uzależnia w perspektywie bliższej lub dalszej korzyści dla siebie..

Maciej Kolomski

Bibliografia

  1. Edward de Bono „Naucz się myśleć kreatywnie”, Wydawnictwo Prima, Warszawa 1995
  2. Richard Churches, Roger Terry „NLP dla nauczycieli”, Wydawnictwo Helion, Gliwice 2010
  3. Dr Danuta Adamska-Rutkowska „Kwantowa świadomość w konwencjonalnej nauce”, Studio Astropsychologii, Białystok 2018
  4. Johannes B.Lotz S, „Wprowadzenie w medytację”, skrypt 1973
  5. Gerard I.Nierenberg „Sztuka negocjacji jako metoda osiągania celu”, Wydawnictwo Studio EMKA, Warszawa 1994
  6. Biblia”, Wydawnictwo M, Kraków 2017
  7. Zbigniew Naglak „Trening sportowy”, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1974
  8. Pod redakcją Jadwigi Kłodeckiej-Różalskiej „Przekraczanie umysłem możliwości ciała”, COS RCMS KF i Sportu Instytut Sportu, Warszawa 1996
  9. Rhonda Byrne „Sekret”, Nowa Proza, Warszawa 2010
  10. Moshe Feldenkrais „Świadomość poprzez ruch”, Wydawnictwo Virgo, Warszawa 2012
  11. Mary Bond „Mandala świadomości ciała”, Wydawnictwo Virgo, Warszawa 2021

Aktualizacja: 7 czerwiec 2024r.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *