Menu Zamknij

Spoglądając w lustro i miłość

Poprzedni artykuł „Najpierw pytanie o stan szczęścia i odpowiedź” zwrócił uwagę na ważną rolę poczucia szczęścia i radości w celebrowaniu ludzkiego życia. Spoglądając rankiem w lustro możemy zadać pytanie o miłość, która jak promienie słońca potrafi rozświetlić każdy dzień.

O miłości ogarniającej wszystko

O miłości napisano już najpiękniej i chyba wszystko. Każdy miłości potrzebuje. „You know love is all we need” (Wiesz, miłość jest wszystkim, czego potrzebujesz) jak w znanej piosence Quincy Jones’a „We are the World” (Jesteśmy światem). Twórczość artystyczna, śpiewana, pisana, inna, najczęściej podejmuje ten temat. Nic dziwnego, bo miłość jest dla naszego ducha jak słońce dla przyrody.

Miłość do nas samych

Spoglądając w lustro dobrze uświadomić sobie, że miłość rozświetla nasze kroki, a także czyni je pewniejszymi i istotnymi. Spoglądając w lustro, pierwszym rankiem, warto zastanowić się nad pytaniem, które wyzwoli naszą miłość do ważnego obiektu miłości, widzianego właśnie w lustrze.

W lustrze widzimy, ale też możemy czuć obraz samego siebie. Ważne, że możemy też czuć a uczucia, te pozytywne są dla nas darem mogącym na dobre kształtować nasze życie. „Dostaję dokładnie to, co odczuwam, więcej niż tego, o czym myślę” cytuje słowa Boba Doyla książka „Sekret” Rhonny Byrne.

Kolejny prelegent tej książki, Michael Bernard Beckwith mówi tak: „Mogę zacząć odczuwać miłość, która mnie otacza, nawet jeśli jej nie ma. A skutkiem jest to, że Wszechświat odpowiada na moje zawołanie”. Można powiedzieć, że zadziała Wybiórczy Układ Aktywacji naszych doświadczeń. Być może stan miłości pozwala nam ominąć także niebezpieczeństwa.

Pytanie przed lustrem, wyzwalające nasze uczucia miłości, to będzie dobry początek dnia. Dla miłości można posłużyć się pomysłem modelu Roberta Reasonera a zawartego w książce Rogera W.Sparksa „Istota poczucia własnej wartości”. Model przedstawia etapy wzrostu słonecznika.

Aby słonecznik osiągnął swój cel, wzrósł w piękny kwiat, potrzeba licznych uwarunkowań. Można je spuentować w jedno, słowami piosenki, „All You Need Is Love” (Wszystkiego, czego potrzebujemy, jest miłością) zespołu The Beatles.

Umiejętne zakotwiczenie miłości w nas wpłynie na zdrowe poczucie własnej wartości, a ta cecha w nas, niesie przez szczęśliwsze życie. Dlatego warto ten aspekt gruntownie w sobie przedyskutować i uwarunkować.

Spoglądając w lustro rankiem dla miłości może jawić się nam jako promocja siebie. Może to być afirmacja własnej osoby, silne wołanie „Zasługuję na miłość!”, jak w książce o podobnym tytule Sondry Ray.

Z wielu względów taka afirmacja powinna mieć miejsce. Chociażby dlatego, że wpływa na zdrowie naszych oczu i całego ciała. Jednak nie powinna być jedyną, aby nasza miłość nie była zadufaniem w sobie.

Miłość jako promocja od „ja” do „ty”

Maurice Nédoncelle w książce „Wartość miłości i przyjaźni” pisze: „Miłość jest wolą promocji „ja”, które kocha, które przede wszystkim pragnie istnienia „ty” i jego autonomicznego rozwoju.” Miłość nie może zawęzić się do promocji „ja”, ale też ta promocja i rozwój jest warunkiem rozprzestrzeniania się miłości, co jest jej atrybutem.

Spoglądając w lustro doświadczać możemy dwóch relacji. Pierwsza, relacja do samego siebie. Uśmiechając się do siebie uaktywnimy zapewne neurony lustrzane widząc holograficzny obraz osoby w lustrze a sami będąc w stanie zdysocjowanym do tej osoby.

Zagnieżdżając miłość w sobie, już będąc w asocjacji, nie sposób zauważyć, że komuś zawdzięczamy to nasze ciało, jak jedyny i niepowtarzalny kwiat słonecznika. Średnio co kilkanaście lat „ktoś” w umiejętny sposób wymienia niemal wszystkie nasze komórki ciała, zlepia je na nowo w ten obiekt, który teraz możemy darzyć miłością.

Nasza neurologia, nawet jeśli nie zawsze prowadzi do rezultatów, jakich byśmy chcieli, to jednak działa i funkcjonuje doskonale. Przynajmniej na poziomie struktury i możliwości a tylko od naszych umiejętności i wiedzy zależy jak głęboko i skutecznie będziemy potrafili z tego daru korzystać.

Natura obdarza każdego z nas swoistym zespołem cech, ale jednocześnie ktoś przyporządkowuje temu niepowtarzalnemu ciału niepowtarzalny byt. Danuta Adamska-Rutkowska przedstawia go w swej książce jako kwantowa, nielokalna świadomość. Ten Boski Byt udziela się przez pojedynczego człowieka całemu światu zarazem.

Uświadamiając to sobie, spoglądając w lustro, otwieramy się na drugą z relacji, relację do naszego Stwórcy. Wspominając cytowanego Maurice Nédoncelle, miłość tej relacji pragnie Boga i jego rozwoju. Zresztą podobne myśli formułuje Johannes B.Lozt we „Wprowadzeniu w medytację”.

Słowami modlitwy „Bądź wola Twoja, jak w niebie, tak i na ziemi” wyrażamy naszą wolę promocji „Tego”, który nas stworzył. Jednocześnie kotwiczymy nasz byt w duchowej wspólnocie. Ta obejmuje kolejne relacje dla dzieł naszej miłości. Relacje międzyludzkie, także relacje z przyrodą i naszym ekosystem życia.

Miłość, co błądzi

Virginia Satir pisała „Chciałabym widzieć ten świat tak zainteresowany ludźmi, jak technologią”. Johannes B.Lotz pisze o uwikłaniu w świecie przedmiotowym, co staje się hamulcem naszego życia pozaprzedmiotowego, rzeczywistego kontaktu z Bogiem, duchowego. Aby nie zatracić owego „umysłu dziecka”, otwartego na Bożą miłość, nie możemy budować głębokich relacji z tym co nie jest ożywione, technologią i światem rzeczy.

Dlatego, że w pewnym momencie zreflektujemy się, że obiekt takich naszych miłosnych westchnień nie jest w stanie oddać nam żaru dawanej przez nas miłości. A prawdziwa miłość to dawanie i branie. Pewien rodzaj sprzężenia zwrotnego.

Miłość w trybie sprzężenia zwrotnego

Dawać z nastawieniem na branie, to raczej nie miłość a handlowanie. Bardzo rozpowszechnione w dzisiejszych czasach. Jeśli dajesz, ale nie możesz się doczekać kiedy dostaniesz, to bardziej handlujesz niż kochasz. Gdy nie możesz się doczekać, kiedy będziesz mógł dać, prawdopodobnie jesteś w związku miłosnym. Paul Levis i Josh McDowell w broszurce „Dawać brać kochać” nazywa taką miłość miłością „kropka”. Kocham Cię, kropka, i koniec, nic tego nie jest w stanie zmienić.

Kiedy jesteśmy zdolni prawdziwie dawać? W innym poradniku, napisanym przez Emila Coué „Świadoma autosugestia jako środek opanowania samego siebie” autor sugeruje, że aby móc prawdziwie dawać, trzeba być napełnionym, po same brzegi i umiejętnie tym gospodarować.

Gdy umiejętnie używasz „kurka” swojego zbiornika, dla siebie i innych, możesz spodziewać się, że zostanie on na czas i we właściwy sposób znów napełniony. Wspomniany Coué daje jeszcze taką wskazówkę: „Im więcej dobrodziejstw wyświadczasz innym, tym więcej dobrego wyświadczasz sobie samemu.”

Być może dzieje się tak za sprawą swoistej konstrukcji naczyń połączonych lub wzajemnej przenikalności się bytów, co w efekcie stanowi jedną egzystencję. Wtopienie się w nią pozwala zarówno odczuć jej moc, jak i moc własną. Johannes B.Lotz we wspomnianej książce „Wprowadzenie w medytację” ów stan jedności nazywa drugiem wymiarem, innym od tego, który jest naszym powszednim udziałem.

Napełniając kielich miłością

Osiągnięcie drugiego wymiaru pokazuje nam treść biblijna przemiany Szymona w Piotra. Kiedy to Piotr staje się w pełni sługą i kontynuatorem nauki Jezusa Chrystusa. Pytanie zadane sobie spoglądając w lustro to pytanie o to, czym się chcemy napełniać.

Równie istotne jest, aby umieć brać. Umiejętnie biorąc dbamy o nasz potencjał dawania. To jest trwanie w cudownej wzajemności. Aby coś brać, najpierw o to prosimy. Jak prosić o to, czego pragniemy uczy książka Jacka Canfielda i Marka Victora Hansena pt. „Zrób to, o czym marzysz”.

Na jednej ze stron tej pozycji można odczytać wskazówkę, aby pamiętać, dlaczego prosisz. Czy masz na względzie wyższy cel? Jakie dobro urzeczywistnisz, kiedy otrzymasz już to, o co prosisz? I tutaj znów odniesiesz to do relacji, jakie buduje Twoja miłość.

Miłość w działaniu

W relacji z Bogiem, być może dobrym wyjaśnieniem „naszego brać” jest Przypowieść o talentach w Ewangelii według Św. Mateusza. Drugi wymiar, królestwo niebieskie podobne jest do człowieka, który udając się w podróż, przywołał sługi i przekazał im swój majątek. Jednemu dał pięć, drugiemu dwa, trzeciemu jeden talent.

Pierwszy puścił pięć talentów w obieg i zyskał kolejne pięć. Drugi sługa także pomnożył to, co mu dał jego pan. Tylko trzeci zakopał otrzymany talent. Nie potrafił brać, żeby dawać. Ten też sługa okazał się „złym i gnuśnym”. Trzeba pamiętać, aby w miłości, nie być tym „złym i gnuśnym”, potrafić zarówno brać jak i dawać, dawać jak i brać.

Miłość poszukiwaniem jedności

Dotyczy to także miłości ucieleśnionej, fizycznej. Człowiek został powołany do życia. Dana mu została misja wypełniania świata życiem, znana m.in. w biblijnym przykazaniu Boga: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją poddaną”.

W innym tłumaczeniu tych słów, słowo „zaludnili” zinterpretowano jako „napełnianie” ziemi. „Czynić poddaną” można by zinterpretować jako „dawać jej miłość” z owego umiejętnego napełnienia, o którym pisał Emil Coué. Tutaj nie sposób włączyć dygresję na temat naszej, ludzkiej relacji z przyrodą.

Bo jeśli nasza miłość ma przekraczać nas samych i udzielać się bytowi wspólnotowemu, to przelać się winna z naszego zbiornika także na świat nam dany dla życia, zaspokajający nasze naturalne potrzeby oddychania, pokarmu i ruchu, na nasz ekosystem.

Miłość fizyczną jest

W nim tylko możemy realizować naszą misję. Bo, jak napisał Remy de Gourmont w książce „Fizyka miłości”: „Istnieją tylko te istoty, które mogą mnożyć życie”. Akt mnożenia życia został uformowany bez naszej mocy. Nasza logika ludzka nie jest w stanie objąć umysłem owych nieskończonej ilości powiązań faktów dziejących się w naturze.

Na przykład królowe pszczół, a nawet robotnice, mogą jak się zdaje, bez zapłodnienia znosić jajka, z których wykluwają się samce. Jednak aby wykluły się samice albo królowe, związek płciowy jest nieodzowny. „Ponieważ jednak tylko królowe mogą łączyć się z samcem, ul bez królowej skazany jest na zagładę”.

„Zniknięcie królowej przyprawia o obłęd cały ul i popycha do najnierozumniejszych prób, jak np. do mianowania matką jednej z mamek, która, rozumie się, rodzi tylko jedną płeć – bezużytecznych trutni”. Inną „głupotę” pszczół wykorzystuje człowiek.

„Gdy pszczoły napełnią miodem na zimę swe woskowe komórki, człowiek wyjmuje plastry i zamienia je przez komórki z lakierowanego papieru. Dobroduszne pszczoły zostają natychmiast pozbawione pamięci, zapominają o swej długiej pracy. Wobec tych pustych plastrów opanowuje je tylko jedna idea: napełnić komórki jak najprędzej. Biorą się ponownie do pracy z zapałem, który u każdego człowieka (..) wzbudza prawdziwą litość”.

Pszczoły wydają się nie wiedzieć o tych zmyślnych poczynaniach człowieka i wobec jego inteligencji wydają się być głupie. Jednak, czy podobne granice inteligencji nie dotyczą także nas, obserwowanych przez istotę bardziej rozumną? W miłości fizycznej człowieka, dobrze abyśmy dbali o „naszą królową w ulu” i zachowali ustalony dla nas ludzi porządek.

Pytanie o miłość jak pytanie o nieskończoną wieczność

Czy spoglądając w lustro, rankiem, zadając sobie pytanie dotyczące miłości możemy to pytanie modyfikować? W artykule „Najpierw pytanie o stan szczęścia i odpowiedź” treść pytania ukierunkowywana była na odpowiedź, jakiej chcielibyśmy uzyskać. Odpowiedź względem pytania o miłość może nie mieć końca, tak jak nie widać skończoności miłości.

W sprzężeniu zwrotnym, udzielanych odpowiedzi, nasze pytanie będzie się zmieniać i nie będzie rutyną. Będzie się także zmieniać w obliczu relacji jak i warstw doświadczenia. Raz będzie pytaniem o miłość transcendentną a innym razem o miłość fizyczną.

Jednak zawsze będzie, jak się zdaje pytaniem o tą miłość, o której tak napisał apostoł..

„Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą, nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego, nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą.

Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje, (nie jest) jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie.” (1 Kor. 13,4-8)

Miłość to dana nam łaska. Ale stan ten wymaga też naszego nieustannego współdziałania.

Spoglądając w lustro i..

Jaką miłością mogę obdarzyć dzisiaj siebie i wspólnotę wokół mnie, aby podobać się mojemu Stwórcy?

Skoro każda komórka i struktura mojej istoty jest przejawem bezwarunkowej miłości do mnie, jaką miłością mogę dziś promieniować wobec Niego i Tych, którzy reprezentują Jego Majestat?

Czy dzisiaj kocham? Jak bardzo kocham? Czy okazuję miłość w wyraźny sposób?

Kogo kocham? Kto kocha mnie?

Maciej Kolomski

Bibliografia

  1. Rhonda Byrne „Sekret”, Nowa Proza, Warszawa 2010
  2. Anthony Robbins „Obudź w sobie olbrzyma… i miej wpływ na całe swoje życie – od zaraz!”, Wydawnictwo Studio Emka, Warszawa 1995
  3. Roger W.Sparks „Istota poczucia własnej wartości”, Wydawnictwo RAVI, Łódź 1994
  4. Sondra Ray „Zasługuję na miłość”, Jacek Santorski & Co. Agencja Wydawnicza, Warszawa 1991
  5. Louise L.Hay „Uzdrów swoje ciało”, Według wydania Heaven On Barth Books, Polska 1991
  6. Maurice Nédoncelle „Wartość miłości i przyjaźni”, Wydawnictwo M, Kraków 1993
  7. Shlomo Vaknin „Biblia NLP”, Wydawnictwo Helion, Gliwice 2010
  8. Dr Danuta Adamska-Rutkowska „Kwantowa świadomość w konwencjonalnej nauce”, Studio Astropsychologii, Białystok 2018
  9. Johannes B.Lotz „Wprowadzenie w medytację”, skrypt 1973
  10. Paul Levis, Josh McDowell, „Dawać Brać Kochać”, Towarzystwo Krzewienia Etyki Chrześcijańskiej, Kraków 1986
  11. Emil Coué „Świadoma autosugestia jako środek opanowania samego siebie”, GAJA, Łódź 1993
  12. Biblia”, Wydawnictwo M, Kraków 2017
  13. Jack Canfield, Mark Victor Hansen „Zrób to o czym marzysz”, Grupa Wydawnicza Bertelsmann Media Diogenes, Warszawa 2001
  14. Remy de Gourmont „Fizyka miłości”, Biblioteka Dzieł Naukowych, Warszawa 1929

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *